„Życzę sobie, żeby lockdown skończył się szybciej niż moje oszczędności.” To mocno „chciejska” maksyma, którą zdaje się obecnie żyć wielu ludzi branży muzycznej. Niektóre głosy radzą nawet, aby się nie martwić – koncerty wrócą na pewno szybciej, niż przewidują progności.

Dobrym testem na takiego eksperta jest zadanie mu pytania: „Czy bierzesz odpowiedzialność za swoją prognozę? Jeśli poczekam te trzy-sześć miesięcy na koncerty, które wrócą i w tym czasie wydam wszystko, co mam, a koncertów dalej nie będzie – to zwrócisz mi pieniądze?”.

Tak jak i Ty, nie mam pojęcia czy koncerty wrócą już w lecie, jesienią, zimą, a może dopiero w 2021 roku. Wiem też, że czas kryzysu kusi, żeby w prognostę się bawić – w jedną (pesymistyczną) i drugą (optymistyczną) stronę. 

Jednak osobiście, jeśli chodzi o nadchodzący czas najbardziej zaufałbym ekspertowi, którym jest Blaise Pascal i jego słynny zakład.

Dla przypomienia, założył on, że jeśli mamy dwie możliwości – „Bóg istnieje i nagradza za wiarę życiem wiecznym” i „Boga nie ma, a więc nie ma też życia wiecznego” to lepiej uwierzyć i najwyżej niczego nie stracić, niż zostać potępionym.

Dlatego, jeśli nawet kryzys w branży ma być krótszy, niż w ostatnich dniach straszą najbardziej słyszalne głosy, lepiej podjąć działanie już dziś i najwyżej miło się rozczarować, niż skończyć za pół roku nie tyle z ręką w nocniku, co na samym jego dnie. Jak?

  • ja (jako, że jestem za cienki, żeby żyć z tantiemów i innych pozakoncertowych działań) już jakiś czas temu rozglądnąłem się za możliwościami ponownego zarobkowania w innych branżach, odświeżyłem relacje i stare kontakty – tak żeby mieć przynajmniej 2-3 finansowe „nogi”;
  • wstrzymałem jakiekolwiek inwestycje i wydatki poza tymi niezbędnymi – zgodnie z zasadą, że gotówka (poza umiejętnościami zarobkowania) – rozumiana jako płynność, aktywa, oszczędności – w kryzysie jest najmocniejszym atutem  (znacznie mocniejszym niż nowy bas czy sprzęt do studia);
  • ciągle mocno pracuję muzycznie (jednocześnie rozwijając pozakoncertowe umiejętności) na wypadek, gdyby wszystko co wokół okazało się tylko przejściowe i mógłbym znów szybko skupić się głównie na mojej ulubionej branży muzycznej;

Czy mam rację? Nie wiem. Ale biorę 100% odpowiedzialności za moją radę – „rób dalej swoje, dywersyfikuj dochody i możliwości zarabiania oraz bądź przygotowany/-a na ewentualny, duży kryzys nie pozbywając się oszczędności (jeśli je masz)”. Najwyżej miło się rozczarujesz i szybko wrócisz do koncertowania, które da Ci regularny dochód (oczywiście, każdy ułoży sobie te punkty inaczej w zależności od swojej sytuacji, ale gorąco zachęcam do zabawy w tę układankę).

I jeszcze jedno. Istnieją bardziej realistyczni progności niż dziennikarze, krytycy, muzycy, blogerzy, publicyści i inni ludzie internetu. Jeśli masz znajomego analityka finansowego lub kogoś, kto zajmuje się udzielaniem kredytów (nie tylko inwestycyjnych), zapytaj go, które branże świecą mu się obecnie „na czerwono” (czyli – w dużym uproszczeniu – które z najmniejszym prawdopodobieństwem zwrócą pożyczone pieniądze).

To może się oczywiście szybko zmienić, ale branża koncertowa tą zieloną najprawdopodobniej nie jest.

I to nie jest tak, że „to o niczym nie świadczy i to nic nie znaczy”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.