Kogo tak naprawdę obchodzi, czy w ogóle grasz lub tworzysz muzykę? Na świecie jest dość bardzo dobrych zespołów i instrumentalistów. Jeżeli Twój głos zamilknie, czy zrobi to różnicę? Dla kogo?

Te pytania stają się jeszcze ważniejsze w czasach, kiedy pula życiodajnych koncertów staje się coraz bardziej zawężona, a ilość wspomaganych dotacjami i stypendiami przedsięwzięć, skutkujących kolejnymi porcjami darmowej muzyki, która wrzucana jest do sieci bez pomysłu „co dalej”, powoduje naturalną inflację sztuki. I – co za tym idzie – autodeprecjację artystów. Co Ci zostanie, kiedy to źródełko wyschnie, a chwilowo podkarmione ego zapyta „no, to kiedy następny posiłek”?

książka na trudniejsze czasy

Przenikliwie napisane książki o drodze artysty mają to do siebie, że można je czytać przez pryzmat każdych czasów. I pomimo, że w „Effortless Mastery”, którą napisał pianista Kenny Werner, znajduje się cały rozdział, zawierający konkretne ćwiczenia służące rozwijaniu muzycznego rzemiosła, to sam autor przyznaje, że jeśli opuścisz tę część, wcale nie stracisz esencji książki.

Dalej pisze:

„Muzyka nigdy nie ginie w trudnych czasach. Przeciwnie, kwitnie. W tym czasie, esencja tego, co mogą dać dźwięki przebija się jak nigdy przedtem. Muzyka, która daje siłę aby przedrzeć się przez przeciwności dnia; piosenka, której udaje się wyrazić ból; taniec, który wyraża tęsknotę; wiersz, który przywraca nam ten moment spokoju albo – wręcz przeciwnie – zapala iskrę buntu – to jest to, co się liczy.”

„Mistrzostwo bez wysiłku” to jedno z tych dzieł, które dotyka czegoś więcej. Rysuje obraz słynnej Madame Chaloff zaczynającej lekcje fortepianu od nauki chodzenia z większą gracją. Jako kontrast, przywołuje wizję grupy muzyków studyjnych, którzy przed nagraniem kolejnej już dzisiaj płyty, jak na przerwie w fabryce, czytają gazety. Stawia pytanie, które na długo odciska się w głowie – jeśli nie dążysz do własnego głosu, ekspresji tej pierwotnej, naturalnej potrzeby, jaki jest sens?

…I na każde czasy

Naturalnie, w książce znajdziesz wszystkie standardowe elementy, które dotykają psychologii ćwiczenia i występu, w tym modne nawiązania do technik oddechowych, wizualizacyjnych, medytacyjnych i mindfulness, której mają pomóc przezwyciężyć lęk i uwolnić muzyczny potencjał. Biorąc pod uwagę, że książka została wydana w 1996 roku, można powiedzieć, że znacznie wyprzedziła współczesne, korporacyjne szkolenia.

Ba, gdyby napisać kiepską, jednozdaniową recenzję tej książki, można by powiedzieć, że to lekko new age’owe dzieło, umieszczające ideę Boga wewnątrz człowieka i zachęcające (zamiast zwyczajowych w branży muzycznej alkoholu i narkotyków) do pozbycia się blokujących prawdziwy, muzyczny rozwój lęku i skupienia na sobie poprzez techniki „pozaużywkowe”.

Czyli tak bardziej „na Coltrane’a” niż „na Charlie Parkera”. Porównanie to wydaje się tym bardziej uzasadnione, że autor, jako pianista jazzowy, sporo do tego gatunku nawiązuje.

Jednak oprócz powyższych elementów – które nie każdemu, z różnych powodów, muszą przypaść do gustu – Effortless Mastery oferuje ciekawą perspektywę doskonalenia muzycznego, które oddala nas mocno od popularnego – i ważnego – współczesnego myślenia o budowaniu wizerunku, promocji, dystrybucji i urynkowieniu muzyki.

Traktuje muzykę przede wszystkim jako środek komunikacji, mocniejszy niż język: bo język jest tylko rytmem bez melodii. Jak pisze cytowany w książce sufistyczny teolog i muzyk Inayat Khan – wszystkie najważniejsze boskie przesłania w historii ludzkości były dostarczone w muzycznej oprawie, bez względu na kulturę – Psalmy Dawida, Pieśń nad Pieśniami, Hymny Zaratustry czy Bhagavad Gita. A większość muzyków, którzy trwale zapisali się w historii ludzkości miała poczucie pewnego rodzaju duchowego posłannictwa.

Stawia tezę, że bez głębokiego „po co gram”, trudno będzie zbudować długą i satysfakcjonującą karierę. Że motywacja „chcę być sławny/-a” w tak nieprzewidywalnym biznesie, jak ten muzyczny, jest jednym z najmniej prawdopodobnych zakładów, jakie można postawić, jeśli chodzi o własne życie. I aby przetrwać w tym świecie dłużej – i ciągle się rozwijać – należy sięgnąć głębiej niż własne lęki – po to, aby nie skończyć jako jeden z tych muzyków lub nauczycieli, który gra, komponuje lub uczy niezmiennie bazując na strachu.

Dlatego „Efortless Mastery” to książka na wskroś antycelebrycka i antypopowa. Popkultura opiera się na mocnym „patrz na mnie” i sztuce ciągłego porównywania się z innymi. „Effortless Mastery” bazuje na skupieniu na „patrz na to, co, skąd – i dlaczego – Ci przynoszę”.

Bo być może świadoma decyzja, żeby oddać część siebie i swojego czasu czemuś, co nowe – staje się początkiem właściwego rozdziału. Być może decyzja o tworzeniu nie w celu zadowolenia własnego ego, ale jako formie służenia innym staje się drogą do muzycznego wyzwolenia.

I pomimo, że w Effortless Mastery znajdziesz wiele ćwiczeń, które pomogą Ci rozwinąć muzyczny potencjał i zdrową samoekspresję, warto na tę książkę spojrzeć jako na zachętę dla tych, którzy w tym, co robią, szukają rodzaju misji lub posłannictwa. I idą w kierunku muzyki nie tylko jako drogi wiecznego doskonalenia, ale i komunikowania rzeczy większych, niż oni sami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.