Telefon mi się rozładował, no i budzik nie zadzwonił!  Zapomniałem kluczy i musiałem się wracać!  Zapiłem wczoraj i musiałem wziąć taksówkę!  Szukałem tej salki pół godziny (w dobie Google Maps!), co za zadupie. Tu nigdy nie ma korków, a dzisiaj stałem godzinę…  Do dziewiątej spisywałem jeszcze funty!  Pół nocy siedziałem nad aranżem, musiałem się wyspać.  (I autentyk:) Sorry panowie, ale miałem niespodziewane tete-a-tete! 

…i zamiast o dziewiątej jestem o 9:45. 10:00. 11:30. 

Albo dzwonię, że nie będzie mnie w ogóle.

 

CZY MAM W OGÓLE ZEGAREK?

Dzisiaj kilka zdań o zapomnianej wśród muzyków umiejętności – czyli byciu na czas. Byciu punktualnym na próbie, koncercie, spotkaniu. Temat o tyle dla mnie ważny, że kiedyś – jeszcze nie tak dawno – sam wielokrotnie i w fatalny sposób dawałem ciała na tym polu (za co dziś publicznie biję się w piersi). Aż zrozumiałem, o co w tym tak naprawdę chodzi. Wbrew pozorom:

Nie chodzi o to, że za salkę czy studio nierzadko płaci się grube pieniądze.

Nie chodzi o to, że koncert jest w sobotę, a Ty właśnie skróciłeś o połowę jedną z dwóch prób.

Nie chodzi o to, że jesteś artystą i jesteś kreatywny, a zegarek jest dla Ciebie tylko sugestią.

Nie chodzi więc też o to, że w sumie muzycy tak często się spóźniają, że wszyscy się przyzwyczaili.

Nie chodzi o to, że na pewnym poziomie czy w pewnych kręgach spóźnialskim po prostu dziękuje się za współpracę.

Nie chodzi nawet o to, że niektórzy nie mają komfortu wywalenia spóźnialskiego. Bo jest za dobry (i mu się wybacza). Albo nie ma innego.

Nie chodzi wreszcie o to, że jakbyś pracował biurze, to popracowałbyś tak może z tydzień.

 

Chodzi o 2 proste prawdy:

PRAWDA NUMER 1

Jeżeli notorycznie dajesz kolegom na siebie czekać, wysyłasz im czytelny komunikat:

Mam Was w serdecznie i głęboko w DUPIE!

Nie obchodzi mnie to, o której wy musieliście wstać, żeby tu dotrzeć. Nie obchodzi mnie to, że żeby być na czas, musieliście wszystko przygotować wczoraj.  Nie obchodzi mnie, że żeby dojechać z daleka, musieliście wyjechać z dwugodzinną rezerwą. Teraz jest mój czas. Liczę się JA.

PRAWDA NUMER 2

Jeżeli notorycznie spóźniasz się na próbę jakiegoś zespołu, musisz sobie też odpowiedzieć na pytanie: czy na pewno chodzi o korki, zepsuty budzik i zapomniane klucze? Musisz szczerze zapytać się, czy spóźniając się stale i naprawdę grubo, nie wysyłasz sam sobie komunikatu.

Musisz zapytać się siebie samego: czy naprawdę mi zależy? Czy naprawdę chcę grać tą muzykę, z tymi ludźmi i na tym poziomie?

Jeżeli Ci nie zależy… może masz ważniejsze sprawy. Odejdź. Pomóż sobie i uszanuj innych. I znajdź taki zespół, na którego próbie już zawsze będziesz pierwszy.

Bo jak odpala, to – uwierz mi – naprawdę się chce.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.