„Jak niemiecka publiczność przyjmowała Pańskie interpretacje Bacha?

Rozumiała je natychmiast, jak zresztą każda inna publiczność. (…) Rozumie się, że nie brak było zarzutów i sprzeciwów ze strony mniejszości, powiedzmy tradycyjnej, przywiązanej do tej niedorzeczności, jaką jest puryzm. Na szczęście owa mniejszość jest w trakcie zanikania i powinna zaniknąć całkowicie. „Obiektywne” wykonania dzieł Bacha, wyzute ze wszelkiego życia, są nie do pojęcia.”

No to jesteśmy – 100 lat później.

Za czasów autora powyższych słów, Pau Casalsa, kiedy stawiał pierwsze kroki na wiolonczeli, normalną praktyką podczas uczenia smyczkowania było wkładanie uczniowi grubej książki pod pachę, żeby nauczyć go powtarzalnego trzymania smyczka. W poszukiwaniu elastyczności aparatu i naturalnej ekspresji, Katalończyk wyrzucił precz książkę, uwalniając łokieć i nadgarstek z narzuconych ram. Gdy jako nieznany chłopiec przyszedł na przesłuchanie do jednego z najlepszych konserwatoriów w ówczesnej Europie, natychmiast zaproponowano mu stypendium. Nie przyjął go.

Kiedy próbujemy zakonserwować (zwykle przeidealizowaną) przeszłość, zwłaszcza w muzyce, mamy tendencje do zapominania, że dzisiejsza tradycja była kiedyś innowacją. Skupiamy się na treści, zapisanych dziełach, gatunkach i konwencjach, zapominając kompletnie o metodzie. Polegamy na kontekstach, wyjmujemy idee z ram czasowych i próbujemy wpasować je w wielokrotnie przemeblowane koryto zupełnie nowej rzeki.

A co, jeśli jedynym przesłaniem starych mistrzów dla nas jest: szanować tradycję, ale niezmiennie i z całą gorliwością dążyć do innowacji?

Dobrym przykładem jest muzyka dziś zwana klasyczną. Zamykamy tradycję w przyciasnych kołnierzykach sal koncertowych i wydarzeń, które na równi co zachwytowi nad muzyką, mają służyć budowaniu statusu społecznego sformalizowanej publiczności. Kiedy w istocie, publiczność dziś sformalizowana, historycznie w tym gatunku była publicznością współuczestniczącą.

Za czasów Bacha, po pełniących funkcję sal koncertowych kościołach biegały kościelne psy (służące odganianiu innych psów). Jeszcze w dziewiętnastym stuleciu, normalną praktyką koncertową były głośne rozmowy i okrzyki widzów, a nawet uciszanie muzyków. Koncerty wirtuoza fortepianu, Franza Liszta, bardziej przypominały dzisiejsze koncerty rockowe niż filharmoniczne wydarzenia (pierwszym, który miał uciszać rozentuzjazmowaną publiczność na swoich koncertach, był Gustaw Mahler).

Tendencje do zawieszania się na przeszłości i tworzenia jej wyidealizowanego, a z czasem kompletnie nieprawdziwego obrazu są zupełnie naturalne: dają poczucie ciągłości i bezpieczeństwa (zwłaszcza tym, dla których utrzymywanie tej części Tradycji stało się częścią etatu). Dotyczy to jednak w równym stopniu także popu, jazzu i dużej części muzyki współczesnej. Tendencje do polegania na teraźniejszości, w koniunkturalnym kopiowaniu tych, którym już się udało, dają poczucie bezpieczeństwa i wrażenie ograniczania ryzyka. Kiedy, jak utrzymuje wielu, podstawową jakością artysty jest dążyć do ciągłego przekraczania osobistych granic, a nie zawieszać się na przewidywalnym powtarzaniu istniejącego.

Czy będzie to niezrozumiany za życia jako kompozytor Bach, czasowo odcięty na dworze Esterhazych od wszelkich wpływów (i dzięki temu budujący swoją oryginalność) Haydn, kopiujący przy klawiaturze fortepianu zachowania operowych gwiazd Liszt, układający tracklisty pod soniczne właściwości winyla Peter Gabriel, czy wykorzystujący najnowsze, ówcześnie dostępne technologie studyjne The Beatles – być może kopiując konkretne style i dźwięki, ciągle omijamy najważniejszą część ich przesłania?

Dobrą tego ilustracją są wyznaczniki kreatywności, która w zmodyfikowanej taksonomii Blooma znalazła się na szczycie piramidy uczenia się:

· umiejętność tolerowania niepewności i utrzymania uwagi na zadaniu, żeby przezwyciężyć przeszkody;

· brak strachu przed popełnianiem błędów (i uczeniem się na nich);

· umiejętność zawieszenia osądu podczas generowania nowych pomysłów ;

· chęć podejmowania (rozsądnego) ryzyka.

Może powinny stać się one checklistą wszystkiego, co robimy?

kup-4Koncert, teledysk, sesja zdjęciowa?

Sprawdź pierwszą e-książkę o tym, jak obraz, ruch i wizerunek naprawdę wpływają na odbiór dźwięków. Pigułka skondensowanej wiedzy, którą powinien wziąć każdy, kto zajmuje się muzyką!

Dowiedz się więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.