SEX, DRUGS & ROCK’N’ROLL? CHYBA TY!

„Kiedy będę po 60-ce, nie zamierzam śpiewać rock’n’rolla”. Choć nie dotrzymał słowa, 76-letni obecnie Mick Jagger wydaje się być daleki od kreowanego przez popkulturę obrazu. Jeśli spytać wielu, także muzyków, frontman The Rolling Stones będzie kojarzyć im się z iście rock’n’rollowym stylem życia – seks, narkotyki, imprezy. Wielu muzyków podświadomie realizuje ten schemat, żyjąc bez strategicznego planu i finalnie kończąc bez emerytury.

W przypadku Jaggera rzeczywistość była zgoła inna. Jak na łamach The Guardian wspomina jego były księgowy, Laurence Myers, Mick zawsze był „bardzo bystry” i interesował się biznesem. Nie dość, że studiował na London School of Economics, to już mając dwadzieścia kilka lat miał pomysł na swój fundusz emerytalny i na to, w jaki sposób zarabiane pieniądze będą pracować na jego emeryturę po ukończeniu 60 roku życia. Dziś jego majątek szacowany jest na 260 milionów funtów.

…a gdyby odebrać Brytyjczykom Eda Sheerana, gospodarka nie potrzebowałaby do upadku żadnego Brexitu. Nie ma jednak watpliwości, że rudzielec poznał tajemną metodę i wszyscy mu w biznesie muzycznym zazdroszczą.

EDU DALEJ PRAWDZIWYM KRÓLEM

Jak podaje za serwisem Music Business Worldwide blog „Muzyka 3.0” Bobby’ego Owsinski (kurczę, gość wyprzedza mnie przynajmniej o 1,0!), nowej płyty Brytyjczyka słuchał aż co trzeci z 217 milionów użytkowników Spotify. Ponadto, Ed wrzucił do TOP 200 tego streamingowego serwisu aż 19 swoich hitów! Ocenia się, że brytyjski artysta wyciąga ze Spotify 158 000 dolarów każdego dnia. 

Poza tym, popkultura ma się dobrze – wśród najlepiej zarabiających na streamingu artystów są obecnie jeszcze Shawn Mendes, Camilla Cabello, I Balvin i Khalid.

The who?

SKLEPY Z PŁYTAMI? A KOGO TO OBCHODZI?

Lubicie globalizację? Tendencja do redukowania ilości pośredników oraz maksymalizacji i unifikacji zysków dotyka jeszcze bardziej właścicieli mniejszych i niezależnych sklepów płytowych (jeśli jeszcze takie istnieją). Pomimo, że przychody ze sprzedaży fizycznych nośników są dla majorsów nadal niebagatelne, nie odczuwa się tego na samym dole muzycznej drabiny.

Według ogłoszonego ostatnio w USA listu, trzy główne wytwórnie miałyby zoptymalizować dystrybucję fizyczną, oddając ją w ręce tylko jednej firmy. Dla małych sklepów zaowocowało to jeszcze bardziej ograniczonym dostępem do katalogu, opóźnieniami przesyłek i problemami z kompletacją zamówień. Bo kogo obchodzi sklep i jego konkurencyjność, jeśli liczący się zysk jest gdzie indziej?

Ciekawa sytuacja biorąc pod uwagę fakt, że przez lata to właśnie fizyczne sklepy współtworzyły kulturę muzyczną. A teraz globalizacja powie im finalne: „walcie się, kto tu w ogóle mówi o kulturze?”.

PREMIERA NA YT CZY FACEBOOKU?

Gdzie lepiej robić muzyczną premierę: na Youtube czy Facebooku? W tym ciekawym artykule, autor bloga DIY Musician na podstawie własnych doświadczeń wydaje jednoznaczny werdykt: na serwisie należącym do giganta Google.

Dlaczego? Chodzi między innymi o problem tzw. „pustych fanów” czy tez „casual fans”. Zwraca uwagę na fakt, że większości Waszych „lubisiów” tak naprawdę nie interesuje Wasza muzyka, co odbija się w mniejszych (z tych liczących się) statystykach Facebooka. Dlatego w przypadku premiery maksymalizacja wszystkich wysiłków wokół Youtube miałaby pomóc Wam dotrzeć do ludzi realnie zainteresowanych tym, co robicie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.