Co odróżnia muzyków, którzy uczą się szybko od tych, którzy już następnego dnia nie potrafią poprawnie zagrać czegoś, co ćwiczyli? Jak szybko grać lepiej, bez względu na to, na jakim instrumencie grasz? W dobie internetowych, samozwańczych nauczycieli, którzy realne kompetencje do uczenia innych nierzadko i bardzo umiejętnie przykrywają profesjonalną oprawą, perswazyjną mową ciała i „clickbaitowymi” tytułami, pytania takie jak to stają się ważniejsze niż kiedykolwiek.
Jedną z odpowiedzi dostarczyło całkiem świeże badanie z uniwersytetu w Teksasie. Poproszono tam muzyków o nauczenie się trudnego pasażu, a następnego dnia sprawdzono, czy są w stanie go zagrać. Wszyscy mieli tyle czasu, ile chcieli. Okazało się że tych, którzy nazajutrz potrafili go zagrać, wcale nie cechowała liczba godzin poświęcona na ćwiczenia!
Po prostu, kiedy popełnili błąd, zatrzymywali się, zwalniali tempo i poprawiali go natychmiast, kiedy się pojawił. Bo badanie potwierdziło, że nie miała znaczenia liczba podjętych prób, ale liczba powtórzeń, kiedy pasaż był zagrany poprawnie. Im więcej razy w trakcie ćwiczenia studenci zagrali coś niepoprawnie, tym gorzej wypadali w rankingu.
Jak działa mózg muzyka?
Jak to wytłumaczyć? Odpowiedzi dostarcza wiedza o tym, jak działa ludzki mózg. Metodolodzy ćwiczenia i zdobywania nowych umiejętności, którzy pracują nie tylko z muzykami, ale i w sporcie, dobrze zdają sobie sprawę, że zdobywanie nowej umiejętności to bardzo delikatny proces, który w bardzo skomplikowany sposób w czasie rzeczywistym przebudowuje nasz mózg. A zdrowy mózg dorosłego człowieka jest większy niż Minecraft: posiada około 240 bilionów (!) połączeń neuronowych!
Jeżeli takie neurony są używane przez mózg często – na przykład uczestniczą w procesie „trafiania” w odpowiedni dźwięk w odpowiednim czasie, nasz mózg sprytnie stwierdza, że warto dostarczyć im wsparcia. Oplata więc akson – włókno nerwowe neurona – za pomocą mieliny – czyli białej substancji, która pomaga szybciej i sprawniej przewodzić informacje między neuronami.
Bóg wybacza, mielina nigdy
Problem w tym, że mieliny kompletnie nie obchodzi czy trafiamy dobry dźwięk, z dobrą artykulacją i w odpowiednim czasie. Więc jeśli notorycznie ćwiczymy czy śpiewamy coś w błędny sposób, mielinowy „kokonik” oplata neuron z „zapisaną” błędną informacją, bo mózg uznaje, że jeśli coś jest powtarzane w określony sposób, to warto to „zapieczętować”.
Dlatego nauczenie się tego na nowo, już poprawnie, wymaga złamania ćwiczeniowej pieczęci: „odwinięcia” osłonki mielinowej i kompletnej przebudowy tego zegarmistrzowskiego mechanizmu. Zajmuje to znacznie więcej czasu i jest o wiele trudniejsze. Jeśli natomiast od początku gramy coś wolno i dobrze, mielina od pierwszych chwil będzie nam wzmacniać przekazywanie prawidłowej „informacji”.
Stąd takie, a nie inne wyniki teksańskiego badania:
Nie liczy się, ile godzin ćwiczysz, ale ile godzin ćwiczysz poprawnie.
Dlatego, jeśli trafisz na nauczyciela, który uczy każąc Ci coś zagrać od początku w błędny sposób (bo ma być „fajnie i cool”), albo weźmiesz się za instrument bezprogowy licząc na to, że lata utrwalania nieczystych dźwięków przyspieszą moment, w którym będziesz stroić to wiedz, że właśnie przeprowadzasz demolkę własnego mózgu. Jak dzik, który wpadł w pole pszenicy.
Wsród muzyków klasycznych od lat krąży mądra porada ćwiczeniowa, która wyprzedziła naukowe odkrycia: „jeśli słyszę jak ćwiczysz i potrafię nazwać utwór, który grasz, to znaczy, że ćwiczysz za szybko”.
Bo jedynym sposobem, żeby szybko grać lepiej, jest ćwiczyć tak wolno, jak wolno możemy zagrać coś od razu poprawnie, a błędy poprawiać natychmiast po tym, kiedy się pojawią.